niedziela, 9 czerwca 2013

SE01EPILOGUE

Epilog

*DZIEŃ ŚLUBU HARRY'EGO I AMY*

~*~

Louis obudził się wtulony w nagi tors Styles'a. Obudził się szczęśliwy, bo w jego ramionach, lecz po chwili dopadła go szara rzeczywistość. Harry brał dzisiaj ślub. To był dzień którego obawiał się najbardziej, od pobytu tutaj. Przynajmniej nie będzie musiał tego oglądać. Spojrzał na profil Harry'ego, który miał szeroko otwarte oczy.Uśmiechnęli się do siebie szeroko, po czym Louis jeszcze bardziej wtulił się w chłopaka z loczkami - będzie za nim tęsknił. Oczywiście ma zamiar go odwiedzać, ale nie za często. Nie chce się do niego zbyt przyzwyczaić. Co już się stało. Uroczystość miała odbyć się dopiero po południu. Akurat w tedy Louis ma autobus do Bradford. Czyli mają jeszcze dużo czasu, mogą się wylegiwać, z czego korzystali. Aż nie obudził się Mitchel i musieli oderwać się od siebie, z widoczną niechęcią.

Harry miał jeszcze dwie godziny do wyjścia z domu i przygotowania się na ślub. Sala ma być przygotowana, przez jakąś firmę weselną więc nie ma się o co martwić. Harry razem z Louis'em, spędzali ze sobą każdą możliwą chwilę, bo wiedzieli że zostało mało czasu. Źle się czuli rozmawiając, gdy wiedzieli że Harry wyjdzie za chwilę z domu, a wróci jako żonaty mężczyzna. No może Louis tak się czuł.
Rozmawiali ze sobą na każdy możliwy temat, ale atmosfera była trochę napięta.

Nadeszła godzina, w której Harry miał jechać się przygotować. A Louis za dwie godziny - o tej samej o której zaczyna się ceremonia - miał autobus prosto do domu.
-Jak wyjdziesz to schowaj klucz tam gdzie zawsze. - Louis pokiwał twierdząco głową. Harry spojrzał na niego i przygryzł wargę. Nie wiedział że pożegnanie z nim będzie takie niezręczne. Miał nadzieję że Louis dotrzyma danej mu obietnicy i odwiedzi go kiedyś. Boo czuł w środku nie opisane emocje. Czuł jak łzy zbierają się w kącikach jego oczu. Szybko starł je palcem i spojrzał na Harry'ego, który uśmiechał się do niego szeroko. -Mam nadzieję Boo Bear, że dotrzymasz danej mi obietnicy i mnie odwiedzisz.
-Na pewno Hazz. -powiedział szczerze. Na prawdę miał zamiar kiedyś go odwiedzić, może jak przeprowadzi się do Londynu.
-Będę tęsknić.
-Przecież mówiłem, że cie odwiedzę. -zaśmiał się, ale nagle spoważniał -Ja też i to bardzo. Ale idź już bo się spóźnisz! -Louis uklęknął przed synem Styles'a i pocałował w główkę. Gdy to uczynił wyprostował się.
-Nigdy nie lubiłem się żegnać. Ehh.. to do zobaczenia Lou! -pocałował go przelotnie w usta i wyszedł. Louis oszołomiony tym co się stało, złapał się za usta i zarumienił ( normalnie jak zakochana nastolatka ).

~*~

*2h później*

Louis odebrał już swoje rzeczy z komisariatu. Dla niego był to cud, że wszystko się znalazło. Oczywiście połowa z pieniędzy została wydana, ale to już lepsze niż całość. Nawet telefon i walizka z ubraniami powróciła do niego.
Udał się w kierunku postoju autobusów.
Spojrzał na ogromną tablicę z odjazdami. Przeszukał ją szybko wzrokiem aż natrafił na * Londyn - Doncaster - opóźnienie 10 minut *. Wyszedł za wcześnie, nie mógł już siedzieć w mieszkaniu Harry'ego. Czyli musiał siedzieć 30 minut na zmarzniętej ławce.
Jeszcze zaczął padać śnieg. Super.

*Tymczasem*

-Harry, masz jeszcze szansę się wycofać. -powiedział Liam, patrząc w jego odbicie w lustrze. Anne pokiwała zgodnie głową. Odetchnął głęboko.
-Nie mam zamiaru. A teraz chodźcie bo się spóźnimy. - nie był pewny tak tych słów, jak je wypowiedział. Stanął w formudze drzwi, spuścił głowę w dół - Chce żeby moje dziecko miało tylko normalną rodzinę. -powiedział i wyszedł z pomieszczenia.

Stanął przed wejściem do Kościoła i czekał na swoją narzeczoną, a za chwilę żonę. Wszyscy już byli w środku, czekali tylko na nich. Zauważył zmierzającą ku niemu czarną limuzynę, ozdobioną kwiatami które poradził mu Louis. Spojrzał na wychodzącą z niej Amy i jego usta wykrzywił grymas, który szybko zastąpił uśmiechem. Podeszła do niego i złapała za dłoń, całując go w policzek.

Orkiestra zaczęła grać, wszyscy w Kościele wstali ze swoich siedzeń, spoglądając na drzwi w których pojawił się Harry trzymający pod rękę Amy. Harry nie lubił gdy tak wszyscy się na niego gapili, ale tym razem się tym nie przejął bo jego myśli były gdzieś daleko.
-Nie lubię nart. -wyszeptał w jej kierunku. Spojrzała na niego z miną zabójcy.
-Dlaczego wcześniej mi tego nie powiedziałeś?!
-Mówiłem, ale nie słuchałaś. -dopowiedział gdy już stanęli przed księdzem. -A jaki jest mój ulubiony kolor?
-Niebieski.
-Nie, to twój ulubiony kolor. -ponownie wyszeptał. -Nie, to nie ma sensu. -teraz powiedział na tyle głośno, żeby każda osoba tutaj to usłyszała. -Nie znasz mnie Amy, a ja łudziłem się, że cię kocham. Przepraszam. -Harry podszedł do matki. -Mamo, popilnuj Mitchel'a. Mam nadzieję że jeszcze zdążę.

Wybiegł z uroczystości. Paparazzi robiło mu zdjęcia ( oczywiście Amy ich zaprosiła ), których miał nadzieję jutro uniknąć na pierwszych stronach gazet. Harry biegiem miał 10 minut do przystanku z którego Louis ma odjechać. Spojrzał na zegarek na prawej ręce, autobus miał już odjeżdżać z Londynu. Teraz tylko modlił się o to aby był opóźniony, jak to często bywa.

Gdy w końcu dobiegł, ledwo łapał oddech. Zaczął rozglądać się za znajomą czupryną, którą w końcu znalazł. Właśnie wsiadał do autokaru.
-Louis! -nie usłyszał. - BOO-BEAR! -kilka osób odwróciło się na to przezwisko, próbując ukryć swój śmiech. Ale przynajmniej Lou usłyszał. Zaczął rozglądać się, aż w końcu natrafił na zielone tęczówki, biegnące w jego kierunku.
-Może pan już jechać, on nie wsiada. -powiedział do kierowcy Harry cały zdyszany, gdy znalazł się już przy Louis'm.
-Coo? -zmarszczył brwi. Kierowca zamknął drzwi i odjechał, zostawiając osłupiałego Lou. -Co się właśnie stało? I dlaczego jesteś tutaj? Masz ślub idioto!! -wykrzyczał.
-Muszę ci coś powiedzieć, ale masz mi nie przerywać jasne? -pokiwał głową, nadal zły na niego. Przecież miał jechać do Bradford. -Nie wiem od czego zacząć.. zdałem sobie sprawę, że chciałem Mitchel'owi dać w miarę normalną rodzinę, co było złe bo on i tak nie lubi matki. Nie chciałem przyznać się przed samym sobą, że mogę coś czuć do chłopaka, a tym bardziej do mojego najlepszego przyjaciela. Boże jak to wszystko brzmi. Przepraszam, nie przygotowałem mowy. Wiesz co przez to chce powiedzieć? -pokiwał przecząco głową, na co Harry wypuścił powietrze nagromadzone w jego płucach. -Chyba cie kocham, Louis. - stał wbity w ziemię, nie mogąc nic z siebie wykrztusić. -Powiedz coś. -złapał go za ramiona i potrząsnął nim.
-Ee.. dobra nie będę ci odpierdalał jakiejś przemowy, bo nie jestem w tym dobry. Też cie chyba kocham, Hazza. - zobaczył w oczach Styles'a, tańczące iskierki szczęścia. Stanął na palcach, aby być na jego wysokości i lekko musnął jego usta. Harry pogłębił pocałunek. Niektórzy przechodni patrzyli na nich z obrzydzeniem, a niektórzy z uśmiechem.
-To tak oficjalnie. Louis'ie Tomlinson'ie zostaniesz moim chłopakiem? - Louis przygryzł wargę i przytaknął szybko.

Historia jak z filmu, ale jednak prawdziwa. Harry długo musiał dochodził do tego że kocha Lou, ale lepiej późno niż w cale, prawda?

_______________________________________
Od razu mówie, że wiem że spierdoliłam po całości. Strasznie późno to dodałam, ale wiecie koniec roku, trzeba poprawiać i w ogóle.
A co do tego dziadostwa które napisałam, to się mi nie podoba, ale jak już to napisałam to wstawie. Nie chce sie mi tego nawet zmieniać. Sezon 2 nie wiem kiedy się pojawi. Kiedyś na pewno.
Teraz mam do was prośbę, każdy kto to czytał, niech zostawi po sobie jakiś komentarz. Może to być zwykła kropka.